poniedziałek, 30 stycznia 2012

PIĄTKA- Love is in us ..

- Perspektywa Zayna -

Nie wiem jak to się stało, ale obudziłam się tuż obok Emily. Tak, miała wczoraj urodziny, ale nie sądziłem, że będzie taka gruba impreza. Wcale nie żałuję. Cieszę się, że jesteśmy coraz bliżej, naprawdę bardzo ją polubiłem. Jej uśmiech, oczy, kręcone włosy rozrzucane przez wiatr... To jak mówi, jest cudowna. Żeby jeszcze bardziej umilić jej dzionek wstałem dość ostrożnie, nie ruszając jej i postanowiłem wszystkim przyrządzić śniadanie. Miałem nadzieję, że wstałem pierwszy. Okazało się, że Adrienne od samego rana przytulała się z Niallem.
- Yy, przeszkodziłem w czymś? - odskoczyli od siebie jak poparzeni, zaśmiałem się tylko i dopowiedziałem- Spokojnie, przytulajcie się, mnie to nie przeszkadza. Nawet się cieszę, serio.
- Jak dobrze... Teraz tylko kwestia tego, jak zareaguje reszta, tym bardziej Lou, przecież to mój kuzyn i może nie być zadowolony...- Ad spojrzała na Nialla ze smutną miną, a ten jeszcze bardziej ją przytulił, uśmiechając się tak, jak on tylko potrafi.
- A ty, jak Ci idzie z Ems? Chyba wszystko na dobrej drodze prawda? - wtrącił Nialler, a ja się trochę zmieszałem, nie wiedziałem co odpowiedzieć.
- Lubię ją. Naprawdę ją lubię. Ale nie wiem co ona sądzi. Nie chcę być tylko jej przyjacielem, ale nie potrafię jej o nic zapytać no... Boję się.
- CO?! Czyżbym słyszał, że nasz Bad Boy się boi? Wujaszek Lou załatwi problem. - Lou przybył do kuchni lekko zakacowany, ale jak zwykle humor mu dopisywał. Nagle spojrzał na Adrienne i uśmiechnął się do niej i Nialla- No wreszcie! Co mu zrobiłaś, że się w Tobie zabujał do reszty? Wspaniale, z całego mojego szczerego serca i jego blasku się cieszę i gratuluję. Jednak pamiętaj mała, Niall najbardziej kocha żarełko, także uważaj.
- Już ty się o to nie martw, wszystko będzie jak należy.
Nie słuchając dalej wziąłem się do roboty. Usmażyłem wielką górę naleśników z czekoladą i owocami, po czym ustawiłem wszystko na stole. Nie zastanawiałem się dalej, więc podszedłem do słodko śpiącej Emily z kwiatkiem z wazonu i zacząłem smyrać nim jej nosek, żeby się zbudziła.

- Perspektywa Emily -

Coś zaczęło mnie wyrywać z objęć Morfeusza. Niechętnie przetarłam zaspane oczęta i otworzywszy je spostrzegłam roześmianego od ucha do ucha Zayna, który łaskotał mnie różyczką.
- Dzień dobry śpiochu. Głowa nie boli?
- Nie dobry, bezczelnie mnie obudziłeś, a tak się nie robi...- wytknęłam język i podniosłam ręce, by mnie zaniósł.- Nie boli na szczęście, a teraz w ramach przeprosin zanosisz mnie do kuchni na naleśniki i nie ma odmowy.
- A skąd wiesz o naleśnikach? - popatrzył na mnie z zabawną miną i wziął mnie na ręce podążając w stronę kuchni.
- Czuję zapach przecież, a ja naleśniki uwielbiam... - pokręciłam głową oblizując wargi. Zayn wykorzystał sytuację i bez okoliczności ucałował mój policzek.- A za co to? Ah, no tak. Przeprosiny za pobudkę. No dobrze, już Ci wybaczam, możesz mnie puścić.
- Już dotarliśmy do kuchni? Ale szybko... A przeprosiny będą później, niespodziankowe, o.
- BARANIE, NIE MIESZKASZ NA ALASCE, WIADOMO, ŻE DO KUCHNI MASZ BLISKO, AHAHA, NIE MOGĘ...- zaczął Lou na co tylko się roześmiałam i usiadłam do stołu.- Harry kochanie, stygnie Twoje śniadanie! Bo zaraz wparuję do pokoju i pożałujesz!
- Daj biedakowi spokój. Tak się schlał, że ledwo w nocy do pokoju doszedł.- Liam dosiadł się do nas popijając sok pomarańczowy, po czym podrapał się po skroni.
- Uwaga, Święty Louis William Tomlinson przemawia! Jakie plany na dziś? mam ochotę na hamburgera albo jakąś wycieczkę. Tylko bez picia, bo zejdę zgonem...
- Wycieczka? Świetny pomysł!- odparłam zajadając się naleśnikami z czekoladą i uśmiechnęłam się delikatnie do Zayna patrzącego na mnie.
- NO JIMMY PROTESTED! Ja chcę hamburgery... Jestem głodny.
- Zamknij się durniu, głowa mi pęka... - wszyscy spojrzeliśmy na Harrego, który nie był w zadowalającym humorze.- Przed chwilą zeżarłeś górę placków, a już chcesz coś innego? Lol...
- Oo, moje Hazziątko nie w humorze? Będę płakał...- Hazza pokręcił głową z uśmiechem na twarzy widząc jak Lou się wygłupia.
Po śniadaniu zwiałam do domu, by się ogarnąć i przebrać, nie chciałam wyglądać jak zombie... Włożyłam dżinsowe szorty, białą zwiewną tunikę i białe trampki, po czym odczytałam wiadomość, którą dostałam, gdy prawdopodobnie brałam prysznic. "Nie ładnie tak uciekać bez pożegnania :(" Pokręciłam głową uśmiechając się do wyświetlacza i odpisałam "Przecież zaraz wracam wariacie xx" Wzięłam torbę z ręcznikiem i strojem kąpielowym i pożegnawszy się z rodzicielką wyparowałam do domu Adrienne. Z entuzjazmem oznajmiłam, że zabieram ich na wycieczkę i żeby pozabierali kąpielówki w ręczniki. Adrienne wiedziała, gdzie ich zabiorę, więc pozwoliłam jej, by dyskretnie powiedziała Niallowi, byle by nie wygadał. Harry i Lou poszli pierwsi, Ad z Niallem za nimi a ja i Zayn szliśmy na końcu rozmawiając. W pewnej chwili chłopak złapał mnie za rękę i stanął naprzeciw spoglądając mi w oczy z tym swoim zalotnym uśmiechem.
- Czy coś się stało?
- Chciałem... Nie, nic. - Nieco speszony spuścił wzrok zagryzając swoje wargi. Chwyciłam go za podbródek i podniosłam jego głowę uśmiechając się.
- No co się dzieje, powiedz mi.
- Ysz, nie umiem kłamać. Cholernie mi się podobasz, ale nie wiem co mogę dostać w zamian no... - widziałam jak mu ulżyło. To było takie slodkie, patrzeć jak się denerwuje. Bez wahania ujęłam jego twarz  dłonie i delikatnie musnęłam ustami jego usta, po czym mu szepnęłam. - Ja Ciebie też. - Odsunęłam się od niego i ze splątanymi dłońmi ruszyliśmy dalej, nie zwracając uwagi na otaczający nas świat.


Trolololo, jest piąty, ale chyba nieudany . Krótki i mało akcji, ale blask serca Louisa mnie rozpierdzielił :D Z pozdrowieniami dla Miszcza z mojej klasy :)) Lilou xx.

sobota, 28 stycznia 2012

CZWÓRKA - You are AMAZAYN .

Rano obudziłam się w wyśmienitym humorze. Nawet myśl o tym, że to już niedziela nie zepsuła mi uśmiechu na twarzy. Wstałam po jedenastej, po czym zabrałam się za ubieranie i malowanie. Dopiero później dotarło do mnie, że to właśnie dzisiaj kończę osiemnaście lat. Magiczny wiek, niemniej jednak nie fascynowałam się tym zbytnio. Dziś włożyłam na siebie kwiecistą spódniczkę i białą, koronkową bluzkę, do tego baleriny i złoty wisiorek z serduszkiem. Zeszła na ół do kuchni. Czekała na mnie kartka z informacją od rodziców "Wyjeżdżamy w celach służbowych na cały tydzień. Pieniądze są w sejfie. Wszystkiego najlepszego z okazji urodzin! Prezenty dostaniesz, jak wrócimy. Kochamy Cię, rodzice". "No tak"- pomyślałam i zrobiłam sobie dwa angielskie tosty na śniadanie i gorącą czekoladę z piankami, mój ulubiony napój. Rozsiadłam się przed telewizorem i zaczęłam oglądać jakiś program. Nagle w telewizorze zobaczyłam sylwetki chłopców, moją i Adrienne. Wyplułam kawałek tosta i z rozdziawioną buzią siedziałam wryta przez kilka minut. Dopiero dzwonek telefonu domowego obudził mnie z tego "zamarznięcia". Dzwoniła Adrienne bardzo podekscytowana.
- Widziałaś nas w TV? Niesamowite! Będziemy sławne Emily, SŁAWNE!- wrzeszczała, a ja nadal nie mogłam zrozumieć, kto zrobił nam zdjęcia z ukrycia, podczas naszej małej imprezy.
- Przestań dziewczyno, nie rozumiem twojej ekscytacji. Teraz wszyscy będą nas wytykać palcami, a fanki nie dadzą nam spokoju... Nie wiem jak ty, ale ja na takie życie nie mam ochoty.
- Przesadzasz moja droga. Z szarych myszek staniemy się celebrytkami, będą chcieli nasze autografy, zdjęcia i w ogóle, sielanka.
- Może dla Ciebie. Muszę kończyć, cześć.- odłożyłam słuchawkę i przetarła oczy. Chwilę po tym pobiegłam do pokoju po swój telefon. Włączyłam go, i już czekała mnie słodka wiadomość od Zayna. "Cześć ślicznotko, wstałaś już? Pewnie widziałaś wiadomości w telewizji, ale nic się nie przejmuj, ucichnie to wszystko. Chciałem zapytać, o której mam po Ciebie wpaść, by zabrać Cię na spacer? Czekam na odpowiedź, Zayn. xx" Mimowolnie się uśmiechnęłam do ekranu i odpisałam bez chwili zwłoki "Dzień dobry proszę pana. Wstałam już i tak, widziałam. Trochę mnie to zszokowało, ale okej, mam to gdzieś. Możesz wpadać nawet teraz, jestem sama w domu i trochę się nudzę, Emily xx." Schowałam telefon do kieszeni spódniczki i podeszłam do lustra poprawić włosy i delikatny makijaż. Piętnaście minut później zadzwonił dzwonek do drzwi. Przez wizjer dostrzegłam sylwetkę ciemnowłosego chłopaka. Uśmiechnęłam się szeroko i otwarłam drzwi witając go.
- Witam panie Malik. Jak mija dzień?
- Dzień doberek Emily. Normalnie, niedziela w końcu, musi być nudno... A ty dlaczego siedzisz sama w tak wielkim domu, jeszcze Ktoś Cię napadnie złośnico!
- Przestań ojcze, mam siedemnaście lat, nie boję się wcale. A nawet gdyby, to przecież zadzwoniłabym do Ciebie Malik. - uśmiechnęłam się delikatnie głaszcząc jego dłoń. On odwzajemnił uśmiech i przyciągnął mnie do siebie wtulając w swoje umięśnione ciało.
- Dobra mała, chodź. Mieliśmy iść na spacer, więc zapraszam na wycieczkę.
- Wycieczkę? A to nie będzie zwykły spacer?- Uniosłam brwi ze zdziwienia i popatrzyłam w jego cudne brązowe źrenice. On chwycił mnie za rękę i wyszliśmy w milczeniu z mojego domu. Zamknęłam go na klucz i ruszyliśmy przed siebie. -  Powiesz mi wreszcie, gdzie się wybieramy?
- Nie mam zamiaru. Ma być niespodzianka i nawet nie próbuj kontaktować się z resztą gangu, bo i tak Ci nie powiedzą, nie pozwoliłem im, choć też tam będą.
- Łejej, też? Ale czad...- Delikatnie się skrzywiłam, Zayn to zauważyła i cmoknął mój policzek.
- Spokojnie, później będziemy sami, obiecuję.
Szliśmy resztę drogi w ciszy, wymachując naszymi splątanymi dłońmi. Czułam się przy nim bardzo śmiała, mogłam być sobą. Zdawało mi się, że on też cieszy się z tego, iż nie musi nikogo udawać, że lubię go takim, jaki jest. Kiedy dochodziliśmy do miejsca Zayn zamknął mi oczy i poprowadził za rękę, bym się nie przewróciła. Uśmiechnęłam się nieśmiało przygryzając wargi.
- Zabiorę rękę na trzy. Raaz... Dwa... Dwa i pół... Dwa i trzy czwarte...
- No weź tę łapę głupku!- wydarł się Louis, a ja zaczęłam się śmiać. Po chwili otworzyłam oczy i zobaczyłam pięknie udekorowany tort na wielkim kocu w czerwoną kratę. Stał też szampan i wino, wiele przekąsek specjalnie dla Nialler'a, żeby nie płakał z głodu. Moje źrenicy odruchowo się powiększyły, a ja szeroko się uśmiechnęłam.
-WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO DUPO!- usłyszałam głos Adrienne, która już ściskała mnie niemiłosiernie, cmokając po policzkach.- Proszę, oto prezent. Może mało wyszukany, ale zawsze jest.
- Jej, nie wiem co powiedzieć no, dziękuję.- Uśmiechnęłam się do niej subtelnie odkładając przyjemność zaglądania do prezentu na później.
- Ej, teraz ja, z drogi!- wyrwał się Louis i wziął mnie na ręce obkręcając. - Dobra małolato, życzę Tobie, aby spełniły się Twoje najskrytsze marzenia, żebyś nie rezygnowała z  nauki kujonie no i... żeby Malik Ci się oświadczył i spłodził Ci ósemkę dzieciaków.
- Tomlinson, świrze!- pokręciłam głową śmiejąc się, po czym odebrałam od niego torebeczkę i uściskałam go w ramach podziękowań. Teraz podszedł do mnie Niall z gitarą z szerokim uśmiechem. 
- Ja Ci nic nie kupiłem, ale za to zaśpiewam Ci "Happy Birthday". Tak jak powiedział, zrobił. Śpiewał cudownie, miał piękny, męski głos. Kiedy skończył ucałowałam go w policzek, a ten speszony i nieśmiały zwiał do Adrienne.
- No, pora na Hazzę.- zaśmiał się i podszedł do mnie z uśmiechem.- Przebiłem wszystkich tych głupków i załatwiłem Ci coś, czego nie odmówisz i koniec, to już zaplanowane. No moja kochana, a może raczej, Pani Malik, Ty i Adrienne oczywiście, jedziecie z nami w trasę po UK. Szczęśliwa?- chłopak wyszczerzył ząbki w tym swoim ślicznym uśmiechu, a ja znów rozdziawiłam usta i lekko oszołomiona stwierdziłam
- Ty chyba sobie jaja robisz. Ja i Adrienne z Wami po całym UK? Psychol!- Rzuciłam mu się na szyję i mocno wyściskałam, po czym usiadłam na kocu obok Liama. Ten uśmiechnął się do mnie i wręczył mi bransoletkę z czterolistną koniczynką.
- Na szczęście, sto lat młoda.- Odwzajemniłam uśmiech i popatrzyłam przed siebie, na zatraconych w sobie Nialla i Adrienne. "Gołąbeczki"- pomyślałam i uśmiechnęłam się do siebie. Na koc dotarli wszyscy, więc Louis precyzyjnie zaczął kroić tort. Każdy dostał mega kawałek, ze smakiem się nim zajadając. Czas upłynął nam niesamowicie zabawnie i szybko. Chyba wszystko sobie zaplanowali, ponieważ czterech panów z Adrienne oznajmili, że mają jeszcze coś do załatwienia i niedługo wrócą, a mnie i Zayna zostawią samych... W duchu bardzo się cieszyłam, jednak nie dałam po sobie tego poznać. Kiedy się oddalili położyłam się na trawie wpatrując się w niebo. Nade mną pochylił się Malik z zawadiackim uśmiechem po czym pomógł mi wstać.
- Nie martw się, nie zapomniałem... Wszystkiego najlepszego złośnico. - Zbliżył się do mnie tak blisko, że czułam jego ciepły oddech na sobie, przez co przeszły mnie ciarki. Zrobił dzióbek z ust i delikatnie musnął mnie w kącik ust wręczając mi ogromne pudło bardzo starannie owinięte.
- Jeju, dziękuję, strasznie dziękuję.- Rzuciłam mu się na szyję i mocno się w niego wtuliłam. Może nie powinnam tego robić, ale to była jedyna rzecz, którą chciałam teraz wykonać. Chłopak popatrzył się na mnie z uśmiechem i pogładził po włosach mówiąc:
- Jesteś niesamowita, małolato, cudowna.
- Ja i małolata? Pragnę Cię poinformować, że jestem tylko dwa lata młodsza. Już niedługo Ty będziesz miał urodziny, staruszku.- Wytknęłam mu język, a on wziął mnie na barana, w ręce pozabierał moje prezenty i ruszył w stronę domu Adrienne, gdzie była reszta grupy. Kiedy weszliśmy uśmiani wszyscy zrobili "UUU", ale my to zignorowaliśmy. Chłopak postawił mnie na ziemie uśmiechając się słodko.
- No, dzisiaj wszyscy śpimy tutaj. Rodziców Ad nie ma, gruba biba mili państwo!
- JESTEM GŁODNY, CHCĘ JEŚĆ!
- Ogarnij się Niall, zaraz będzie jedzenie, a właściwie wypad z kuchni!- wrzeszczał Harry, a ja rozsiadłam się na kanapie przyglądając się wygłupom Lou i Liama.


***

Po zabawie Niall zasnął na stole w kuchni, tuląc paczkę pocornu do torsu, Liam ułożył się wygodnie na podłodze, Lou i Hazza spali na kanapie, a ja i Zayn siedzieliśmy na krzesłach przed telewizorem. Oczy już mi się przymykały, nie zauważyłam, kiedy zeszłam na podłogę i położyłam się. Zayn ułożył się obok i chwycił moją dłoń, po czym widząc, że zasnęłam wyłączył telewizor i położył głowę na moim brzuchu, po czym sam usnął.


JOŁ, JOŁ! MAMY CZWÓRKĘ! TROCHĘ MI CHYBA NIE WYSZŁA, 
ALE CO TAM. MUSI BYĆ ŹLE, ŻEBY PÓŹNIEJ BYŁO DOBRZE... 
ZAPRASZAM DO CZYTANIA I KOMENTOWANIA! Lilou xx.

czwartek, 26 stycznia 2012

TRÓJKA - I wish, that was me .

Na rozkręcenie imprezy nie musiałam długo czekać. Było bardzo zabawnie z początku, jednak późniejsze wygłupy przeszły same siebie. W pewnym momencie zabrakło przekąsek na stoliku ogrodowym, więc pozabierałam półmiski i resztę naczyń i udałam się do kuchni, by ich przyrządzić więcej. Zostawiłam gromadkę w bardzo dobrych humorach.
- Ej! Złaź ze mnie! Jesteś strasznie ciężki i w ogóle Harry zaraz się zezłości, że mnie zabierasz. Jakbyś nie wiedział, LARRY IS HERE! - Lou wrzeszczał na cały głos, a ja nie mogłam opanować swojego głupiego według mnie śmiechu, podczas gdy robiłam kanapki.
- Ja i ciężki? Oh My God, z kim ja się zadaję... Jestem Liam i w życiu nie byłem ciężki, może byłem puszysty, podkreślam, PUSZYSTY, ale ciężki ni i mnie nie denerwuj.
- Na gołe klaty, na gołe klaty ?!
- A co, wyzywasz mnie na pojedynek leszczu?! No common baby, let's go! - już chłopcy zdejmowali koszulki, kiedy Adrienne im przerwała.
- Ludzie, gdzie jest Ems? Jeszcze chwilę temu tu była...
- Yy, to ja pójdę poszukać. - Zayn zerwał się na równe nogi, a chłopcy zaczęli gwizdać, na co Zayn nie zwrócił uwagi tylko zajrzał przez okno do kuchni. - Tutaj się schowałaś. Masz już nas dość prawda?
- Co? Nie, ja tylko dorabiam przekąski, tak szybko schodzą, że postanowiłam Was troszkę dopieścić. - Uśmiechnęłam się leciutko wracając do pracy. Chłopak wszedł do pomieszczenia z uśmiechem i roziskrzonymi oczami po czym przystanął obok.
- To ja Ci pomogę, nie pozwolę, żebyś sama wszystko robiła.
- Oj nie, jesteś moim gościem i to ja Was obsługuję. - Odepchnęłam go od blatu i wyjęłam łyżki do sałatek. Zayn stanął za mną i szepnął mi do ucha "i tak ci pomogę" po czym delikatnie i dość nieśmiało mnie przytulił, w wyniku czego trochę speszona się odwróciłam. - A to z jakiej okazji? 
- Bez okazji, chcę Cię lepiej poznać. - wzruszył ramionami szczerząc swoje białe ząbki, a ja poczułam jak miękną mi nogi.
- Aha, to bardzo miło, bo tak się składa, że... - nie dokończyłam, tylko wzięłam do ręki truskawkę i rzuciłam prosto na jego twarz. Zatrzymała mu się na nosie, spojrzał na mnie złośliwie, a ja zaczęłam się śmiać i uciekać.
- I tak Cię złapię, prędzej czy później mądralo! - krzyczał wybiegając za mną do ogrodu. Wszyscy patrzyli na nas jak na głupków i sami zaczęli się śmiać.
- No to prędzej czy później, bo nie wiem kiedy skończyć.. - mówiąc to momentalnie się odwróciłam i rozejrzałam dookoła, jednak Zayna już nie widziałam. Chciałam ruszyć do przodu, ale na moje nieszczęście chłopak mnie podszedł i zabrał na ręce niosąc do reszty kumpli.
- I co teraz z nią zrobimy panowie?
- SKĄPAĆ JĄ W JEZIORKU!
- ZMUSIĆ DO TAŃCZENIA!
- Ludzie, ogarnijcie! Ad, ratunku!
- Wybacz, nie mieszam się. A właściwie porywam Nialla i zmykamy sobie pogadać w spokoju. - dziewczyna wyszczerzyła się i puściła mi oko, wiedziałam już, co się kroi.
- Dobra, tym razem Ci się upiekło, ale pamiętaj, wciąż Cię widzę kochana... - Zayn popatrzył mi głęboko w oczy i uśmiechnął się szarmancko. Coraz bardziej go lubiłam, mimo, że nie rozmawialiśmy długo.
- Ludzie, pograjmy w coś, albo dajcie mi marchewki...
- Lou, idę Cię przytulić, nie będziesz smutny... - Harry wstał i podbiegł do Louisa przytulając go mocno, po czym udał, że go całuje. Oczywiście nie mogłam ze śmiechu. Zaczęło się ściemniać, więc chłopcy rozpalili ognisko. Widok był niesamowity. Nie pomyślałam o tym, by przynieść sobie bluzę lub koc, przez co siedziałam "zgałęziona" przy płomieniach buchających z ogniska. W głowie nuciłam sobie różne piosenki, kiedy dosiadł się Zayn. Uśmiechnęłam się do niego delikatnie, a on to odwzajemnił. Zdjął swoją szarą marynarkę i nałożył ją na moje ramiona. Popatrzyłam na niego z nieśmiałym uśmieszkiem.
- Hej, nie trzeba było... Teraz Tobie będzie zimno..
- Nie martw się, ja sobie dam radę. O nowe znajomości trzeba dbać... A ten kawałek materiału jest już twój, będzie przypominał ci to ognisko. - Chłopak jeszcze ładniej się uśmiechnął. Rozejrzałam się po reszcie ludzi. Niall i Adrienne siedzieli na huśtawce wtuleni w siebie, wyglądali na szczęśliwych. Hazza z Lou leżeli na trawie i kopali się wzajemnie po nogach, a Liam grał coś na gitarze. Ja i Zayn bardzo długo rozmawialiśmy, tym samym wiele się naśmialiśmy, chłopak jest niesamowity. Koło godziny 23 wszyscy zaczęliśmy się zbierać. Goście pomogli mi posprzątać naczynia i takie tam bzdety. Chłopcy z Adrienne już wychodzili. Wszyscy na pożegnanie ucałowaliśmy się w policzek, jednak najbardziej cieszyłam się z pocałunku Zayna, choć tego nie pokazałam. Gdy poszli szybko udałam się do pokoju. W za dużej marynarce stanęłam przed lustrem i zaczęłam się uśmiechać do własnego odbicia. Byłam mega podekscytowana. Zdejmując ubranie wsadziłam ręce do kieszeni bluzy Zayna. Znalazłam w niej karteczkę z napisem: " Miło było spędzić z Tobą ten dzień. Mam nadzieję, że jutro dasz się porwać na spacer, Zayn." Pod spodem był też numer jego komórki. Bez wahania wpisałam sobie numer i napisałam: " Nie musisz prosić, z przyjemnością pójdę na spacer. Słodkich snów, Ems xx." Na odpowiedź nie musiałam długo czekać. Chłopak odpisał " Cieszę się. Będę słodkie, z pewnością xx." Po tej wiadomości Z radochą poszłam się wykąpać. Wyszłam z łazienki i w ulubionej piżamie ułożyłam się w łóżku. Rozmyślając nad dzisiejszymi zwariowanymi akcjami, zasnęłam.




Hej Wam, tu Lilou. Jest już rozdział trzeci, a wejść jeszcze więcej, choć to dopiero początki. Trochę mi przykro, że nikt nie chce zostawić dobrego słowa. Ja i Agata z radością piszemy kolejne rozdziały dla Was, Directionerek, jednak żadna z Was nie komentuje. Mam nadzieję, że się to zmieni. Buziaki xx.

środa, 25 stycznia 2012

DWÓJA - Hope

   Następnego dnia obudziłam się niezwykle wyspana, dokuczał mi tylko potworny głód. '' No tak, nie jadłam przecież wczoraj obiadu.'' - pomyślałam i spojrzałam na mój brzuch, z którego właśnie wydobył się dźwięk, przypominający mi o tym, bym jak najszybciej zajrzała do lodówki.
   Wygramoliłam się więc powoli z ciepłego łóżka i w piżamie zeszłam na dół do kuchni. Ku mojemu zdziwieniu, zastałam tam moją mamę, która parzyła sobie herbatę. Wyglądała dość niewyraźnie, miała zaczerwieniony nos i podkrążone oczy, jakby nie spała większość dzisiejszej nocy.
- A ty nie w pracy? Co się stało? - zapytałam po chwili namysłu, wtykając głowę do lodówki w celu znalezienia czegoś zjadliwego.
- Źle się czuję. Zostałam dziś w domu, by trochę odpocząć.
   Na te słowa, spojrzałam na nią zdziwiona. Moja mama siedząca cały Boży dzień w domu? A nie w pracy, rozmawiając z klientami? Jakoś mi to do niej nie pasowało...
   Nic jednak nie odpowiedziałam. Zrobiłam sobie śniadanie i usiadłam na kanapie przed telewizorem.  Po zaspokojeniu głodu, odniosłam brudne naczynia z powrotem do kuchni. Przechodząc obok kuchenki, spojrzałam na zegarek. Wskazywał on godzinę 11:30. Przeraziłam się. Za półtorej godziny miała tu być Adrienne z pięcioma brytyjskimi gwiazdami. W moim domu! Nadal nie mogłam w to uwierzyć! Choć przed samą sobą udawałam, że mnie za bardzo nie obchodzą, to w głębi duszy cieszyłam się jak dziecko.
   Szybko pobiegłam na górę, by się przyszykować. Postanowiłam włożyć na siebie moją ulubioną bluzę z amerykańską flagą, jasne rurki i kilka bransoletek na rękę. Do zrobienia został mi już tylko makijaż i włosy. Uporałam się z nimi w jakieś 45 minut i przed trzynastą byłam gotowa na przyjęcie gości.
   Gdy zeszłam z powrotem na dół, by powiadomić mamę o wizycie Adrienne, usłyszałam dzwonek do drzwi.
- Ja otworzę! - krzyknęłam i pobiegłam wzdłuż przedpokoju, prawie potykając się o dywan, który leżał na podłodze.
   Wzięłam głęboki oddech i otworzyłam drzwi. Moim oczom ukazał się niesamowicie przystojny brunet i czwórka jego przyjaciół z zespołu. Zza jednego z nich wychyliła się Adrienne, która wręcz tryskała szczęściem.
- Hej Emily. Jestem Zayn Malik, miło mi cię poznać. - rzekł Ten Niesamowicie Przystojny i podał mi rękę na przywitanie. Uścisnęłam ją, patrząc prosto w jego brązowe oczy.
   Wpuściłam gości do środka, zanim jeszcze zdążyli mi się wszyscy przedstawić. Gdy przytulałam Adrienne, szepnęła mi do ucha:
- Są naprawdę świetni, Zayn ci się spodoba. - i puściła mi oczko, uśmiechając się szeroko.
   Wszyscy udaliśmy się do dość dużego ogrodu za moim domem. Zapowiadał się wspaniały dzień w towarzystwie najlepszej przyjaciółki, jej kuzyna i jego sławnych kolegów. Wchodząc na taras, prowadzący na podwórko, miałam tylko wielką nadzieję, że moja opinia co do chłopców i tego, że są zwyczajnymi nastolatkami, nie zmieni się.

JEDYNKA - Show me, who you are...

Znów szary dzień za oknem. Deszcz rozpływa się na szybach, a o blasku słońca nawet nie ma mowy. Szczerze mówiąc cały czas dobija mnie ta nędzna pogoda, trzeba wreszcie się zabawić. Jest weekend, także nie muszę jeszcze wstawać, aczkolwiek nie mam ochoty już gnić w kołdrze... Z moim ulubionym kocem na ramionach powędrowałam do łazienki, gdzie odbyłam poranną toaletę, czyli wszystkie czynności związane z higieną. Skończywszy to, poszłam się ubrać. Po dosyć długim dumaniu przy szafie zdecydowałam, że ubiorę czarne rurki, beżowy top i niebieskawy sweterek w paski, do tego trampki i wisiorek z napisem "forever". Rodziców jak zwykle już nie było, ciągle praca i praca... Nie dziwię się, prawnicy mają wzięcie... Nie chciałam siedzieć sama, dlatego napisałam do przyjaciółki Adrienne, by do mnie wpadła. Zbyt długo nie musiałam czekać, ta wpadła do domu pełna entuzjazmu i podekscytowania. Ledwo nabrawszy oddech zaczęła .
- Ogarniasz to ?! Ja nie mogę, zaraz padnę! Jutro rano przyjedzie mój kuzyn z kumplami z kapeli... Będą u mnie odpoczywać po trasie i mam ich pilnować, czaisz? ONE DIRECTION U MNIE, B-O-M-B-A!
-Weź daj na luz... Wcale nie są tacy wspaniali, zwykli kolesie... Właściwie to nie zapominaj, że jutro jest niedziela, a po niedzieli poniedziałek i idziemy do szkoły.. - zaczęłam mówić trochę rozżalona, gdyż nasze plany prysnęły w mgnieniu oka..
- Wiem to, ale rozmawiałam z mamą i ta powiedziała, że nie będę chodziła na zajęcia przez minimum tydzień, mam im pokazać całą okolicę i w ogóle...Stwierdziła, że byłoby wyśmienicie, gdybyś ich poznała... - poruszyła zabawnie brwiami, przez co chciało mi się śmiać, jednak zachowałam powagę.
- I niby jak ty to sobie wyobrażasz?! Pięciu kolesi z wyższej sfery rozmawiają z taką przeciętną osobą jak ja, stuknij ty się w łeb. O czym miałabym z nimi rozmawiać? O ich piosenkach, i koncertach, o których nic nie wiem? Błagam Cię... - mówiłam to z zazdrością, ponieważ chciałam także urwać się ze szkoły i skończyć z byciem najlepszą córką i uczennicą.
- Zostajesz ze mną i kropka. Jutro przychodzimy do Ciebie o godzinie trzynastej i będziemy świetnie bawić się w twoim ogrodzie, przy ognisku, i tak dalej. Rozumiesz? - spojrzała na mnie tym swoim przenikliwym spojrzeniem po czym uśmiechnęła się zawadiacko - A poza tym skończymy z tym twoim przykładnym zachowaniem. Po wizycie Louisa i reszty spadamy do Londynu, żyć na własny rachunek. Już moja w tym głowa, by się plan powiódł.
- Żarty sobie ze mnie robisz? A co ze szkołą, pracą, pieniędzmi... Gdzie będziemy mieszkać? Wiesz, to świetny pomysł, ale nie realny... Nie jestem taką optymistką jak ty i... - już miałam kończyć monolog, jednak przerwał mi dźwięk komórki Adrienne.
- Sorry mała, muszę się zwijać. Muszę pomóc mamie w przygotowaniu pokoi dla chłopaków, sama nie da sobie rady... A planem i Londynem się nie przejmuj, ładnie zagadam do Lou i nam we wszystkim pomoże, chłopczęta w sumie też. - wzruszyła ramionami i pocałowała mnie w policzek na pożegnanie, po czym zniknęła na drzwiami, a ja znów pozostałam sama.


* * *

Żeby się kompletnie nie zanudzić włączyłam laptopa i poszperałam trochę w Internecie na temat formacji One Direction. Były ciekawe reportaże i wywiady i szczerze powiem, że mi zaimponowali. Ciągle myślałam, że to są rozwydrzone małolaty, a tu zonk! Po przeczytaniu tych tekstów doszłam do wniosku, że to są zwyczajni nastolatkowie i chyba będzie miło, jak się z nimi przywitam. Włączyłam muzykę na słuchawkach i tak zleciała mi druga połowa dnia, nawet nie zjadłam obiadu, nie miałam ochoty. Nie wiem ile czasu przesiedziałam przed monitorem laptopa, ale zmęczona i zdezorientowana, zasnęłam bez oporów.

HAHAHA, JEST ROZDZIAŁ PIERWSZY, BOSKO. Pozdrawiam, Lilou xx.

wtorek, 24 stycznia 2012

3, 2, 1 zaczynamy! :) - Bohaterowie

Adrienne Laxton, siedemnastolatka


najlepsza przyjaciółka Emily, ubóstwia brytyjski
zespół One Direction, tym uwielbieniem zaraża Ems,
jej kuzynem jest sam pan Tomlinson.
Harry Styles, osiemnastolatek


Showman zespołu, flirciarz. Kocha to, co
robi, ma niesamowite spojrzenie i uśmiech.
Emily Anne Stone, siedemnastolatka


Uczennica bardzo dobrego liceum, przykładna
córka, uwielbia muzykę i wszystko co z nią związane.
Liam Payne, dziewiętnastolatek


Uwielbiany przez nastolatki,
członek 1D, ma nieziemski głos,
wrażliwy i nieśmiały chłopak.
Zayn Malik, dziewiętnastolatek


"Laluś", kocha swój wygląd.
Zakochuje się w głównej bohaterce ( Emily ),
co prawda z wzajemnością. Czuły, dobry chłopak.


Niall Horan, osiemnastolatek


członek 1D, blondyn ze słodkim uśmieszkiem.
Bardzo nieśmiały wobec płci pięknej, z czasem
zakochuje się w Adrienne, z wzajemnością.
Louis Tomlinson, dwudziestolatek


Najzabawniejszy z chłopców, "duże dziecko"
Kuzyn Adrienne, bardzo się o nią troszczy.



To wszyscy bohaterowie główni, na kolejną dawkę nowych wiadomości
i PIERWSZEGO ROZDZIAŁU opowiadania zapraszam już jutro, Lilou xx.

Mało ciekawy początek...

CZEŚĆ LUDZISKA!!!


Postanowiłam zacząć pisać opowiadanie, może raczej blog o chłopakach z 1D i ich grupie. Wiadomo, jestem początkująca, dlatego proszę Was o wyrozumiałość. Znajdę współautorki, które być może znają się na prowadzeniu bloga, więc pomogą mi go jakoś ogarnąć. Notki będą dodawane systematycznie, a jeśli nie, będę o tym informować. O informacje na temat współautorek proszę pisać na e-mail: kinga-hoza@wp.pl albo znaleźć mnie na facebooku (o ile jeszcze będzie ;]). Dzięki za uwagę, Lilou xx