sobota, 28 stycznia 2012

CZWÓRKA - You are AMAZAYN .

Rano obudziłam się w wyśmienitym humorze. Nawet myśl o tym, że to już niedziela nie zepsuła mi uśmiechu na twarzy. Wstałam po jedenastej, po czym zabrałam się za ubieranie i malowanie. Dopiero później dotarło do mnie, że to właśnie dzisiaj kończę osiemnaście lat. Magiczny wiek, niemniej jednak nie fascynowałam się tym zbytnio. Dziś włożyłam na siebie kwiecistą spódniczkę i białą, koronkową bluzkę, do tego baleriny i złoty wisiorek z serduszkiem. Zeszła na ół do kuchni. Czekała na mnie kartka z informacją od rodziców "Wyjeżdżamy w celach służbowych na cały tydzień. Pieniądze są w sejfie. Wszystkiego najlepszego z okazji urodzin! Prezenty dostaniesz, jak wrócimy. Kochamy Cię, rodzice". "No tak"- pomyślałam i zrobiłam sobie dwa angielskie tosty na śniadanie i gorącą czekoladę z piankami, mój ulubiony napój. Rozsiadłam się przed telewizorem i zaczęłam oglądać jakiś program. Nagle w telewizorze zobaczyłam sylwetki chłopców, moją i Adrienne. Wyplułam kawałek tosta i z rozdziawioną buzią siedziałam wryta przez kilka minut. Dopiero dzwonek telefonu domowego obudził mnie z tego "zamarznięcia". Dzwoniła Adrienne bardzo podekscytowana.
- Widziałaś nas w TV? Niesamowite! Będziemy sławne Emily, SŁAWNE!- wrzeszczała, a ja nadal nie mogłam zrozumieć, kto zrobił nam zdjęcia z ukrycia, podczas naszej małej imprezy.
- Przestań dziewczyno, nie rozumiem twojej ekscytacji. Teraz wszyscy będą nas wytykać palcami, a fanki nie dadzą nam spokoju... Nie wiem jak ty, ale ja na takie życie nie mam ochoty.
- Przesadzasz moja droga. Z szarych myszek staniemy się celebrytkami, będą chcieli nasze autografy, zdjęcia i w ogóle, sielanka.
- Może dla Ciebie. Muszę kończyć, cześć.- odłożyłam słuchawkę i przetarła oczy. Chwilę po tym pobiegłam do pokoju po swój telefon. Włączyłam go, i już czekała mnie słodka wiadomość od Zayna. "Cześć ślicznotko, wstałaś już? Pewnie widziałaś wiadomości w telewizji, ale nic się nie przejmuj, ucichnie to wszystko. Chciałem zapytać, o której mam po Ciebie wpaść, by zabrać Cię na spacer? Czekam na odpowiedź, Zayn. xx" Mimowolnie się uśmiechnęłam do ekranu i odpisałam bez chwili zwłoki "Dzień dobry proszę pana. Wstałam już i tak, widziałam. Trochę mnie to zszokowało, ale okej, mam to gdzieś. Możesz wpadać nawet teraz, jestem sama w domu i trochę się nudzę, Emily xx." Schowałam telefon do kieszeni spódniczki i podeszłam do lustra poprawić włosy i delikatny makijaż. Piętnaście minut później zadzwonił dzwonek do drzwi. Przez wizjer dostrzegłam sylwetkę ciemnowłosego chłopaka. Uśmiechnęłam się szeroko i otwarłam drzwi witając go.
- Witam panie Malik. Jak mija dzień?
- Dzień doberek Emily. Normalnie, niedziela w końcu, musi być nudno... A ty dlaczego siedzisz sama w tak wielkim domu, jeszcze Ktoś Cię napadnie złośnico!
- Przestań ojcze, mam siedemnaście lat, nie boję się wcale. A nawet gdyby, to przecież zadzwoniłabym do Ciebie Malik. - uśmiechnęłam się delikatnie głaszcząc jego dłoń. On odwzajemnił uśmiech i przyciągnął mnie do siebie wtulając w swoje umięśnione ciało.
- Dobra mała, chodź. Mieliśmy iść na spacer, więc zapraszam na wycieczkę.
- Wycieczkę? A to nie będzie zwykły spacer?- Uniosłam brwi ze zdziwienia i popatrzyłam w jego cudne brązowe źrenice. On chwycił mnie za rękę i wyszliśmy w milczeniu z mojego domu. Zamknęłam go na klucz i ruszyliśmy przed siebie. -  Powiesz mi wreszcie, gdzie się wybieramy?
- Nie mam zamiaru. Ma być niespodzianka i nawet nie próbuj kontaktować się z resztą gangu, bo i tak Ci nie powiedzą, nie pozwoliłem im, choć też tam będą.
- Łejej, też? Ale czad...- Delikatnie się skrzywiłam, Zayn to zauważyła i cmoknął mój policzek.
- Spokojnie, później będziemy sami, obiecuję.
Szliśmy resztę drogi w ciszy, wymachując naszymi splątanymi dłońmi. Czułam się przy nim bardzo śmiała, mogłam być sobą. Zdawało mi się, że on też cieszy się z tego, iż nie musi nikogo udawać, że lubię go takim, jaki jest. Kiedy dochodziliśmy do miejsca Zayn zamknął mi oczy i poprowadził za rękę, bym się nie przewróciła. Uśmiechnęłam się nieśmiało przygryzając wargi.
- Zabiorę rękę na trzy. Raaz... Dwa... Dwa i pół... Dwa i trzy czwarte...
- No weź tę łapę głupku!- wydarł się Louis, a ja zaczęłam się śmiać. Po chwili otworzyłam oczy i zobaczyłam pięknie udekorowany tort na wielkim kocu w czerwoną kratę. Stał też szampan i wino, wiele przekąsek specjalnie dla Nialler'a, żeby nie płakał z głodu. Moje źrenicy odruchowo się powiększyły, a ja szeroko się uśmiechnęłam.
-WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO DUPO!- usłyszałam głos Adrienne, która już ściskała mnie niemiłosiernie, cmokając po policzkach.- Proszę, oto prezent. Może mało wyszukany, ale zawsze jest.
- Jej, nie wiem co powiedzieć no, dziękuję.- Uśmiechnęłam się do niej subtelnie odkładając przyjemność zaglądania do prezentu na później.
- Ej, teraz ja, z drogi!- wyrwał się Louis i wziął mnie na ręce obkręcając. - Dobra małolato, życzę Tobie, aby spełniły się Twoje najskrytsze marzenia, żebyś nie rezygnowała z  nauki kujonie no i... żeby Malik Ci się oświadczył i spłodził Ci ósemkę dzieciaków.
- Tomlinson, świrze!- pokręciłam głową śmiejąc się, po czym odebrałam od niego torebeczkę i uściskałam go w ramach podziękowań. Teraz podszedł do mnie Niall z gitarą z szerokim uśmiechem. 
- Ja Ci nic nie kupiłem, ale za to zaśpiewam Ci "Happy Birthday". Tak jak powiedział, zrobił. Śpiewał cudownie, miał piękny, męski głos. Kiedy skończył ucałowałam go w policzek, a ten speszony i nieśmiały zwiał do Adrienne.
- No, pora na Hazzę.- zaśmiał się i podszedł do mnie z uśmiechem.- Przebiłem wszystkich tych głupków i załatwiłem Ci coś, czego nie odmówisz i koniec, to już zaplanowane. No moja kochana, a może raczej, Pani Malik, Ty i Adrienne oczywiście, jedziecie z nami w trasę po UK. Szczęśliwa?- chłopak wyszczerzył ząbki w tym swoim ślicznym uśmiechu, a ja znów rozdziawiłam usta i lekko oszołomiona stwierdziłam
- Ty chyba sobie jaja robisz. Ja i Adrienne z Wami po całym UK? Psychol!- Rzuciłam mu się na szyję i mocno wyściskałam, po czym usiadłam na kocu obok Liama. Ten uśmiechnął się do mnie i wręczył mi bransoletkę z czterolistną koniczynką.
- Na szczęście, sto lat młoda.- Odwzajemniłam uśmiech i popatrzyłam przed siebie, na zatraconych w sobie Nialla i Adrienne. "Gołąbeczki"- pomyślałam i uśmiechnęłam się do siebie. Na koc dotarli wszyscy, więc Louis precyzyjnie zaczął kroić tort. Każdy dostał mega kawałek, ze smakiem się nim zajadając. Czas upłynął nam niesamowicie zabawnie i szybko. Chyba wszystko sobie zaplanowali, ponieważ czterech panów z Adrienne oznajmili, że mają jeszcze coś do załatwienia i niedługo wrócą, a mnie i Zayna zostawią samych... W duchu bardzo się cieszyłam, jednak nie dałam po sobie tego poznać. Kiedy się oddalili położyłam się na trawie wpatrując się w niebo. Nade mną pochylił się Malik z zawadiackim uśmiechem po czym pomógł mi wstać.
- Nie martw się, nie zapomniałem... Wszystkiego najlepszego złośnico. - Zbliżył się do mnie tak blisko, że czułam jego ciepły oddech na sobie, przez co przeszły mnie ciarki. Zrobił dzióbek z ust i delikatnie musnął mnie w kącik ust wręczając mi ogromne pudło bardzo starannie owinięte.
- Jeju, dziękuję, strasznie dziękuję.- Rzuciłam mu się na szyję i mocno się w niego wtuliłam. Może nie powinnam tego robić, ale to była jedyna rzecz, którą chciałam teraz wykonać. Chłopak popatrzył się na mnie z uśmiechem i pogładził po włosach mówiąc:
- Jesteś niesamowita, małolato, cudowna.
- Ja i małolata? Pragnę Cię poinformować, że jestem tylko dwa lata młodsza. Już niedługo Ty będziesz miał urodziny, staruszku.- Wytknęłam mu język, a on wziął mnie na barana, w ręce pozabierał moje prezenty i ruszył w stronę domu Adrienne, gdzie była reszta grupy. Kiedy weszliśmy uśmiani wszyscy zrobili "UUU", ale my to zignorowaliśmy. Chłopak postawił mnie na ziemie uśmiechając się słodko.
- No, dzisiaj wszyscy śpimy tutaj. Rodziców Ad nie ma, gruba biba mili państwo!
- JESTEM GŁODNY, CHCĘ JEŚĆ!
- Ogarnij się Niall, zaraz będzie jedzenie, a właściwie wypad z kuchni!- wrzeszczał Harry, a ja rozsiadłam się na kanapie przyglądając się wygłupom Lou i Liama.


***

Po zabawie Niall zasnął na stole w kuchni, tuląc paczkę pocornu do torsu, Liam ułożył się wygodnie na podłodze, Lou i Hazza spali na kanapie, a ja i Zayn siedzieliśmy na krzesłach przed telewizorem. Oczy już mi się przymykały, nie zauważyłam, kiedy zeszłam na podłogę i położyłam się. Zayn ułożył się obok i chwycił moją dłoń, po czym widząc, że zasnęłam wyłączył telewizor i położył głowę na moim brzuchu, po czym sam usnął.


JOŁ, JOŁ! MAMY CZWÓRKĘ! TROCHĘ MI CHYBA NIE WYSZŁA, 
ALE CO TAM. MUSI BYĆ ŹLE, ŻEBY PÓŹNIEJ BYŁO DOBRZE... 
ZAPRASZAM DO CZYTANIA I KOMENTOWANIA! Lilou xx.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz